Po szalonym, wczorajszym wieczorze, dziś nadszedł czas na chwilę refleksji - Monte Cassino. Rozpoczęliśmy od wizyty w multimedialnym Muzeum Historii Monte Cassino. Jest w nim aż 14 sal, z których każda oddziałuje na inne zmysły. Pojawia się dźwięk, słowa, a nawet drgania - wszystko po to, by wiernie oddać to, co czuli mieszkańcy miasteczka podczas bombardowania. Ale największe wrażenie zrobiły na nas hologramy oficerów: alianckiego i niemieckiego.
Następnym punktem na naszej trasie był klasztor, leżący 500 m powyżej miasta. Już droga dostarczyła niezapomnianych przeżyć - autokar wspinał się krętymi serpentynami po stromym zboczu. Trochę adrenaliny w połączeniu z pięknymi widokami - fantastyczne! Sam klasztor natomiast, ze względu na swoje położenie (niedaleko drogi łączącej Rzym z Neapolem), właściwie od początku istnienia był celem ataków. Ostatni miał miejsce podczas II wojny światowej. Wtedy też opactwo zostało niemal doszczętnie zniszczone, a następnie odbudowane. Niesamowite wrażenie robi, chyba cudem ocalona, krypta pokryta złoconymi mozaikami z grobowcami św. Benedykta i św. Scholastyki. Ze wzgórza widać było też kolejne miejsce, które lada moment mieliśmy odwiedzić - Cmentarz Polskich Żołnierzy. Na Monte Cassino w każdym momencie czuć na plecach oddech historii, ale tutaj w zupełnie wyjątkowy dla nas, Polaków, sposób. Złożyliśmy kwiaty i, po chwili zadumy, ruszyliśmy dalej. Do Wiecznego Miasta.